Obrona przed pozwem odszkodowawczym

 

Pozwany także ma uprawnienia, które służą mu jako obrona przed pozwem o odszkodowanie, dzięki temu pozwany może bronić się przed żądaniem wypłaty rekompensaty za szkodę. Gdy otrzymujemy list z sądu i jest to odpis pozwu o odszkodowanie, powinniśmy mieć się na baczności, jednak nie należy panikować. Odszkodowanie to bardzo specyficzne świadczenie, którego zasądzenie wymaga wykazania przez poszkodowanego szeregu okoliczności, aby w ogóle mówić o jego przyznaniu. 

 

Najczęściej zadawane pytania>>>

 

Przesłanki odpowiedzialności odszkodowawczej

 

Aby w ogóle mówić o zasądzeniu jakiejkolwiek kwoty na rzecz poszkodowanego w toku batalii sądowej, tytułem odszkodowania, musi on wykazać szereg okoliczności, które decydują o wyroku. Są to przede wszystkim: wystąpienie szkody jako następstwa bezprawnego działania lub zaniechania sprawcy, adekwatny związek przyczynowy między tym działaniem lub zaniechaniem, a wystąpieniem szkody, a także wysokość samej szkody. W przypadku, gdy sprawca ponosi odpowiedzialność na zasadzie winy, to zawinienie również należy udowodnić.

W przypadku obrony przed pozwem odszkodowawczymi pierwszy krok powinna stanowić weryfikacja spełnienia przez powoda wszystkich tych przesłanek. Szczególną uwagę należy zwrócić na element adekwatności związku pomiędzy naszymi działaniami lub zaniechaniami a wystąpieniem i rozmiarem szkody.

Adekwatność związku przyczynowego polega na tym, że sprawca odpowiada wyłącznie za normalne następstwa swoich działań lub zaniechań. Oznacza to, że jeśli sprawca, dla przykładu fryzjer, nie wykonał zawartej przez siebie umowy o wykonanie usługi w założonym czasie, bo pił kawę, przez co klient spóźnił się na pociąg, wobec czego pojechał autobusem, który miał wypadek w którym klient fryzjera doznał uszkodzenia ciała, to fryzjer nie poniesie odpowiedzialności za tę szkodę na tej osobie. Nie zajdzie bowiem adekwatny związek przyczynowy między niewykonaniem usługi na czas, nawet zawinionym, a poniesieniem szkody przez klienta w wyniku wypadku komunikacyjnego.

 

Odpowiedzialność in solidum – ubezpieczyciel

 

Zanim jednak zaczniemy analizować udowodnienie przez powoda wszystkich przesłanek, zastanówmy się, czy nie ma podmiotu, który może współdzielić z nami odpowiedzialność, a może nawet zwolnić nas z niej. Chodzi oczywiście o ubezpieczyciela, który jest zobowiązany wypłacić odszkodowanie za ubezpieczonego. Warto jednak wziąć pod uwagę, że wybór podmiotu, do którego poszkodowany skieruje swoje roszczenia jest jego decyzją.

Nie można zatem zmusić powoda w postępowaniu o odszkodowanie, do przeniesienia swoich roszczeń na towarzystwo ubezpieczeń. Warto również wskazać, że poszkodowany może nie mieć pojęcia, że sprawca w ogóle ma ubezpieczenie i o tym, że od jakiegokolwiek innego podmiotu może dochodzić odszkodowania.

Pozwany ma jednak możliwość wyboru innej drogi uwolnienia się od odpowiedzialności, a mianowicie może wezwać ubezpieczyciela do udziału w sprawie w charakterze tzw. interwenienta ubocznego, a zatem podmiotu, wobec którego strona procesu będzie mieć, w razie niekorzystnego dla niej rozstrzygnięcia, roszczenie regresowe.

Czy ubezpieczyciel musi wziąć udział w sprawie? Nie, ale musi liczyć się z konsekwencjami takiej decyzji w postaci braku możliwości kwestionowania rzetelności prowadzenia procesu przez pozwanego, po którego stronie nie chciał wystąpić. Oznacza to, że w przypadku przegranego procesu, w którym ubezpieczyciel odmówił udziału, droga do odzyskania pieniędzy jest znacząco ułatwiona.

Dlatego właśnie prawdopodobieństwo, że ubezpieczyciel zdecyduje się przystąpić do postępowania jest całkiem spore, a towarzystwo ubezpieczeniowe po tej samej stronie, to zazwyczaj potężny sojusznik.

 

Przyczynienie się poszkodowanego do powstania i wysokości szkody

 

Broniąc się przed żądaniami poszkodowanego należy pamiętać, że nie musi on pozostawać bez winy w całej sytuacji. Swoimi działaniami lub zaniechaniami może on bowiem przyczynić się do powstania szkody lub powiększyć jej rozmiar.

Wystąpienie takich okoliczności powoduje zmniejszenie lub nawet całkowite wyłączenie odpowiedzialności sprawcy. Tu dla przykładu można przytoczyć sytuację, w której pieszy wchodzi bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. Taka sytuacja może wpłynąć, w zależności od okoliczności, na zmniejszenie lub zupełne wyłączenie odpowiedzialności kierowcy.

Innym przykładem może być poniesienie uszczerbku na zdrowiu w wypadku samochodowym spowodowanym przez innego kierowcę, jednak gdy poszkodowany nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa, co z kolei spowodowało, że zamiast niewielkich, powierzchownych siniaków od pasów, poszkodowany ma rozległe obrażenia twarzoczaszki, bo uderzył głową w kierownicę, a poduszka powietrzna się nie otworzyła.

Należy zatem pamiętać, że ewentualne przyczynienie się samego poszkodowanego do powstania szkody, ma niebagatelne znaczenie dla sprawy i warto takich okoliczności poszukać i je zweryfikować.

 

Wysokość szkody

 

Gdy okaże się, że samo żądanie poszkodowanego jest słuszne co do zasady, nie oznacza to, że należy załamywać ręce. Należy jeszcze przyjrzeć się naturze wykazanej szkody (czy są to koszty rzeczywiście poniesione, czy utracone korzyści, a może chodzi o zadośćuczynienie), a także na jej wysokość oraz to, czy wysokość ta została należycie udokumentowana.

Rzeczywiście poniesiony uszczerbek w majątku (damnum emergens) powinien być wykazany albo rachunkami za przywrócenie stanu pierwotnego, albo w przypadku gdy stan ten nie został przywrócony, a treścią roszczenia jest wyrównanie utraty wartości rzeczy należącej do poszkodowanego, różnica w wartości również powinna zostać udokumentowana.

Choć nie ma jednego, narzuconego z góry sposobu udowodnienia wysokości roszczenia odszkodowawczego, to przyjęło się, że wartości niewykazanych dokumentami dowodzi się poprzez powołanie opinii biegłego – rzeczoznawcy majątkowego. Bez tego wartość żądanego odszkodowania może być dość łatwo kwestionowana.

Podobnie rzecz ma się w przypadku odszkodowania za szkody na osobie, obejmujące wszelkie koszty, w tym wydatki na leczenie (udokumentowane na zasadach jak każda inna szkoda) i ewentualne przyuczenie poszkodowanego do nowego zawodu.

Z kolei w wypadku utraconych korzyści, pozwany zazwyczaj ma większe pole do działania. Z orzecznictwa sądów powszechnych i Sądu Najwyższego wynika, że powszechnie akceptowany jest pogląd, że stopień prawdopodobieństwa, że poszkodowany uzyskałby korzyści, powinien być tak wysoki, że graniczy z pewnością.

Nie jest zatem zazwyczaj wystarczające, że poszkodowany stwierdzi, że w wyniku działań sprawcy, które naruszyły jego reputację, poszkodowany nie miał mniej klientów niż w poprzednich okresach. Z perspektywy pozwanego nie można przyjąć bowiem, że istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że poszkodowany mógłby liczyć na dokładnie taki sam zarobek, a nie niższy.

Jeszcze inaczej ma się sprawa w stosunku do zadośćuczynienia, które jest najbardziej uznaniową formą odszkodowania, przyznawaną za cierpienie wynikłe z wystąpienia szkody na osobie. Co do tej formy kompensaty po stronie pokrzywdzonego pozostaje udowodnienie jak bardzo intensywne było cierpienie którego doznał. To bardzo trudne, jednak niewykluczone.

Nie istnieje też „taryfikator” zadośćuczynień, który można zastosować. W takim przypadku zarówno oczekiwania pokrzywdzonego, jak i argumenty osoby odpowiedzialnej za krzywdę musi ocenić sąd. Zasianie wątpliwości co do wartości krzywdy doznanej przez pokrzywdzonego to główne zadanie sprawcy.

Jak widać zatem, sprawy odszkodowawcze to bardzo złożone procesy, które warto prowadzić dokładnie i wnikliwie. Z każdej perspektywy patrząc bowiem, mamy różne możliwości manewru i środki prawne, które można zastosować. Kto zna je lepiej, jeśli nie profesjonalny pełnomocnik?